środa, 26 maja 2010

Obejdę się smakiem

Natka.
Nawet brzmię kulinarnie.
Trochę weekondowo-łukaszowa się zrobiłam. Ewentualnie środowo-kasiowa.
W dni pozostałe kuchnia stoi i czeka. Samej sobie nie gotuję, bo nie ma przyjemności. Mogłabym nawet przesolić zupę i nie zrobiłoby to na mnie wrażenia. Mogłabym tez stworzyć arcydzieło kulinarne, którego nikt prócz mnie by nie spróbował. Marnotrastwo.
Dlatego czekam na weekend, na sobotni poranek, gdy pójdę na targ, kupię świeże warzywa, świeże mięso. Na popołudnie, kiedy mogę zaszyć się w swoim kulinarnym świecie.

A niedługo sobota :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz